wtorek, 2 grudnia 2014

Sen 212. Elbi

Najpierw dostałem smsa: "Przyjdę wieczorem". Czekałem w napięciu, gdyż wiedziałem, że prawdopodobnie stało się coś poważnego. Przyszedł. Usiadł w fotelu i po chwili oznajmił: "Odchodzę. To koniec. Lepiej będzie, jak mnie znienawidzisz." I wyszedł, a ja stałem, niemy i ogłuszony, i patrzyłem za nim, jak zbiega po schodach i znika w ciemności.
To było we wtorek 2 grudnia 2008 roku. W tamten dzień odszedł Elbi. Dziś mamy wtorek 2 grudnia 2014 roku. Nie ma go już pełnych sześć lat, a ja nadal pamiętam jego zapach i barwę głosu, czuję na rękach i na twarzy pozostawione przez niego ciepło na obiciu jego fotela, w którym potem ryczałem przez pół nocy. Jutro zacznie się siódmy rok bez Elbiego.
Dziwne to, że osoba, która jest nam bliską, a może się tylko nam wydaje, że jest bliską, potrafi w ciągu chwili zamienić nasze życie w koszmar. Wybaczyłem, nie czuję żalu, nie mam pretensji, chciałbym tylko kiedyś poznać powód tego, co się stało...

1 komentarz:

  1. ech... tak, poznanie jest źródłem, ale to może jeszcze bardziej zaboleć niż wtedy.


    ściskam

    OdpowiedzUsuń