Tagi
Anglia
(30)
Antropologia
(296)
Brazylia
(123)
Dzieciństwo
(9)
Dziwne przypadki Katty
(166)
Elbi
(77)
Emigracja
(156)
Fantasmagorie
(46)
Filmy i seriale
(32)
Fotki
(74)
Inne inności
(170)
Inne Lemury
(26)
Katta Supervisor
(7)
Książki
(44)
Lemur Błękitnooki
(187)
Lemur Brązowooki
(47)
Lemur Jasnowłosy
(4)
Lemur Zmartwychwstały
(3)
Markiza
(46)
Odkrycia Lemura
(18)
Okolice Lemurii Małej
(9)
Opowieść na faktach
(3)
Podróże
(82)
Powszechność
(58)
PPirx
(8)
Praca
(90)
Real Katty
(55)
Rozterki Katty
(54)
Sny Katty
(42)
Tęsknota
(71)
Uczucia
(128)
Wrażenia
(275)
Zabytkowe Miasto
(30)
Życiowa filozofia Katty
(49)
środa, 10 czerwca 2015
Sen 283. Nocny gość
W nocy coś mnie przebudziło. Był to niby odgłos przesuwanego fotela, jakieś szuranie, potem głuche człapanie po panelowej podłodze i uderzenie drzwi o framugę. Podparłem się na łokciach i nasłuchiwałem. W domu zalegała cisza. Śpiący obok Błękitnooki oddychał miarowo i spokojnie. Na jego twarzy wyraźnie odznaczały się ciemne brwi i prosty nos. Poprawiłem poduchę, gdy znów usłyszałem hałas na dole. Było to coś jakby raptowne przesunięcie firany na karniszu, a potem głuche kroczenie w kierunku kuchni. Sięgnąłem po czerwono-białą bluzę Błękitnookiego i stanąłem u wylotu schodów. Po ciemku zszedłem na dół i namacałem włącznik światła w salonie. Zlustrowałem pokój, kuchnię, sprawdziłem drzwi wejściowe i już miałem wrócić do sypialni, gdy znów dobiegło mnie stuknięcie. Odgłos dochodził z tarasu. Drzwi kuchenne były nieco uchylone. Wyjrzałem na zewnątrz i w nikłym świetle padającym przez kuchenne okno spostrzegłem, że ktoś siedzi w ogrodowym fotelu. Był on zwrócony tyłem do kuchni i nie można było rozpoznać, któż tam był. Była to raczej niska postać i siedziała wyprostowana, z rękoma wspartymi na podłokietnikach. Podszedłem i oniemiałem. Momentalnie zrobiło mi się zimno i odruchowo zasunąłem zamek bluzy. "Co ty tu robisz?", zapytałem po chwili. "Słyszysz mnie?" Gość nie reagował. Wziąłem głęboki oddech i szybko udałem się do sypialni. "Kochanie, wstań. Musisz koniecznie zejść ze mną na dół. Mamy problem", zbudziłem Błękitnookiego. Usiadł na łóżku i patrzył na mnie pytająco. "Co się stało?" "Chodź, to zobaczysz!", ponagliłem go. Założył koszulkę z Papą Smerfem i na bosaka zszedł za mną na dół. Podszedł do ratanowego fotelika i w przypływie zdumienia zmarszczył czoło. "On śpi!", stwierdził po chwili. "Co zrobimy?", zapytałem. "Trzeba go zanieść do domu", odparł Błękitnooki. "Hej, mały! Słyszysz mnie?", kucnął naprzeciw nocnego gościa i chwycił go za rękę. "Jak on ma na imię?" "Enrique", odparłem. "Hej, Enrique, spójrz na mnie", Błękitnooki dotknął jego policzka. Ubraliśmy się i Błękitnooki delikatnie wziął chłopca na ręce i udaliśmy się w kierunku jego domu. Gdy wyszliśmy zza zakrętu, zauważyliśmy kilkoro ludzi z latarkami. Zgodnie stwierdziliśmy, że to poszukiwania zaginionego małego sąsiada. "Znaleźliśmy go w naszym domu", oświadczyliśmy, gdy podszedł do nas mężczyzna w szlafroku. Po chwili przybiegła wystraszona kobieta: "Przepraszamy panów za kłopot. Syn lunatykuje", zaczęła tłumaczyć całe zajście. "To nie pierwszy raz, gdy wyszedł w nocy z domu", dodał ojciec i wziął chłopca na ręce. "Dziękujemy panom", uśmiechnęła się. "Nie ma za co", odparłem. Gdy wróciliśmy do domu, przyciągnąłem Błękitnookiego do siebie i mocno ucałowałem go w czoło. Uśmiechnął się i: "Kocham cię", wyszeptał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I to sie zdarzyło naprawdę, czy to Ci się śniło Katta?
OdpowiedzUsuń