poniedziałek, 22 lutego 2016

Sen 359. Niepoprawny romantyk

Zdjęcie samolotu pochodzi z pewnej reklamy linii lotniczych

1. Za niecałe dwa tygodnie będziemy w Polandii. Pomalutku gromadzimy graty i odkładamy wszelkie przydatne nam łachy (parasole, łyżwy, narty, sanki, klapki, samoopalacze i krótkie spodnie). Tym razem pojedziemy objuczeni niby na Syberię. Pewnie w decydującym momencie część z tego zostawimy - musimy się zmieścić w jednej walizce i w dwóch małych plecakach! We wrześniu zostawiliśmy w polskim domu część naszych cieplejszych szmat i nie trzeba nam taszczyć dodatkowych. Wystarczy nam po jednej bluzie z długim rękawem. Błękitny znów uparł się na krótkie spodnie na drogę. Ostatnim razem w samolocie było dość chłodno i siedział zawinięty w kocyk przez całą drogę, a na londyńskiej Wiktorii grzebał w walizce i wciągał w kącie dżinsy na tyłek (sam się tak załatwiłem, gdy wracałem z Cancun - krótkie spodnie i koszulka na drogę, a w Warszawie śnieg i minusowa temperatura).

2. Chcieliśmy wyskoczyć na dwa dni na płaskowyż. Chyba się nam to nie uda. Ciekawi jesteśmy, czy nasze jeziorko nie zamieniło się w bagno (wspominałem kiedyś, że obsuwające się głazy i ziemia zasypały odpływ i zaczęło się tworzyć tam trzęsawisko). Studiowaliśmy kiedyś mapę satelitarną tamtejszego terenu i znaleźliśmy sporej wielkości wodne oczka, ale nie wiemy, co to dokładnie jest, a by się tam dostać, trzeba by przejść cały płaskowyż, zejść z jego drugiej strony, przedrzeć się przez pagórkowatą dżunglę i przebyć rzekę... Zgodnie stwierdziliśmy, że potrzebowalibyśmy przynajmniej tygodnia na taką wyprawę i jeszcze nie wiadomo, co tam byśmy zastali. Z nieukrywanego entuzjazmu Błękitnookiego wywnioskowałem, że on mógłby tam wybrać się nawet następnego dnia, by wszystko zobaczyć i zbadać. Taki niepoprawny romantyk z niego, ale chyba każdy z nas lubi poczuć od czasu do czasu dreszczyk przygody.

3. Przełamałem niedawno swój książkowstręt. Przez dłuższy czas odrzucało mnie wręcz na widok jakiejkolwiek książki. Aż któregoś słonecznego dnia usiadłem sobie z kubkiem kawy i papierosem na tarasie i odruchowo sięgnąłem po filozoficzne tomiszcze czytane przez Bzyczka. I w taki oto sposób wróciłem do świata małych literek. Aktualnie kończę (kończymy) "Angielskiego pacjenta" i "Dziewczynę z perłą", gdyż czytamy sobie na głos i przeżywamy na nowo głęboką miłość bohaterów i delektujemy się przepięknym poetyckim językiem obu powieści. Nowy zapas lektur zorganizujemy sobie będąc już w Polsce. 

4. Mamy dziś lenia. Strasznie gorące popołudnie. Pozaciągaliśmy kotary, wentylator ustawiony na maksimum. Błękitny, porozbierany prawie jak do rosołu, wyłożył się na kanapie przed telewizorem. Nogi wyciągnął wysoko na oparciu i przysypia z pilotem na torsie. W regionalnej stacji radiowej mówiono, że z zachodu nadciągają burze i ulewy. Może troszkę się ochłodzi i powietrze oczyści z kurzu. Mieliśmy iść dziś do naszych małych sąsiadów, lecz chyba przełożymy tę wizytę. Jest za gorąco. Idę się też trochę polenić...      

4 komentarze:

  1. Tu co raz rzadziej minusowe temperatury. Od 3 lat nie było porządnej zimy, więc nie panikujcie. To może być niezwykły przypadek, że traficie akurat na jakiś atak zimy.
    Zazdroszczę tego gorąco, u nas dopiero za 4m-ce najwcześniej. Też chciałbym mieć k/siebie rozebranego z gorąca mięśniaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie panikuje. Pogoda zawsze zaskakuje - szykujesz się na ciepełko, jest zimno, czekasz na ochłodzenie, jest gorąco. Jak mawiał mój dziadek: "Lepiej nosić, niż znosić".

      Usuń
  2. Przylatujcie, przylatujcie Bzyczki:)

    OdpowiedzUsuń