Jeszcze nigdy nie śnił mi się tak intensywnie. Zazwyczaj przychodził na chwilę, siadał na łóżku, budził mnie, rozmawiał lub milczał, zostawiał swój zapach i znikał. Minionej nocy towarzyszył mi przez cały czas.
Spałem z przerwami. Zasypiałem, budziłem się, znów zasypiałem, popijałem wodę z kubka, znów się budziłem. Nawet już nie pamiętam, czy to był sen czy też jawa, gdy go dostrzegłem. Siedział w fotelu, podparł się na ręku i, swoim zwyczajem, przekrzywił nieco głowę w bok i obserwował. Przeważnie jego senna postać jest rozmyta, o nikłych i rozmazanych konturach, zakamuflowana w jakiś sposób, zasłonięta mgielnym obłokiem, nigdy też nie pokazuje mi swojej twarzy. Rozpoznaję go wtedy instynktownie, wyczuwam jego zapach i wiem, że to on. Tej nocy był bardzo wyraźny, chciał ze mną o czymś rozmawiać, lecz tym razem to ja zaznaczałem swój dystans, tak jakbym się go w jakiś sposób obawiał. Wyczuł to od razu i pomiędzy nami unosiło się jakieś napięcie. Może to dlatego, że był tak doskonale rozpoznawalny i właśnie ta jego wyrazistość stwarzała poczucie zagrożenia (mogę nawet stwierdzić, że się go bałem). Potem widziałem go, jak spacerował pod rękę z moją mamą. Sypał śnieg, a oni skręcili w uliczkę prowadzącą do Zamku Królewskiego w Warszawie. Dogoniłem ich i szliśmy już razem. Milczeliśmy, lecz każdy z nas wiedział, o czym myślą pozostali. I znów był tak bardzo wyrazisty! Miał lekko bladą cerę, nieco poważny i zamyślony stan twarzy, pamiętam, że na jego ciemnych brwiach i rzęsach zatrzymywały się płatki lepkiego śniegu, mrugał wtedy i spadały one na jego policzki (tak naprawdę nigdy nie byłem z moją mamą w Warszawie, i to jeszcze porą zimową). Następnie dostrzegłem jego zdjęcie w jakimś czasopiśmie. Jego imię i nazwisko były wytłuszczone i podkreślone. Napisano tam, że będzie lektorem w jakimś programie (!!!). Pomyślałem wtedy, że będę mógł usłyszeć jego piękny i aksamitny głos i uczułem w piersiach taki szczególny ucisk szczęścia. Byłem dumny z niego. Wyglądałem wtedy przez okno i dochodziły do mnie pierwsze blaski świtania. Zszedłem na dół, dopełniłem kubek wodą i wróciłem do sypialni. Niebo pomarańczowiało lekko, a z głębi ogrodu dało się słyszeć kwilenie jakiegoś ptaka. Pożegnałem się z nim, gdyż nadal siedział w fotelu i przyłożyłem głowę do poduszki. Podziękowałem mu za spacer po Warszawie i zasnąłem z uczuciem głębokiego zadowolenia.
Tagi
Anglia
(30)
Antropologia
(296)
Brazylia
(123)
Dzieciństwo
(9)
Dziwne przypadki Katty
(166)
Elbi
(77)
Emigracja
(156)
Fantasmagorie
(46)
Filmy i seriale
(32)
Fotki
(74)
Inne inności
(170)
Inne Lemury
(26)
Katta Supervisor
(7)
Książki
(44)
Lemur Błękitnooki
(187)
Lemur Brązowooki
(47)
Lemur Jasnowłosy
(4)
Lemur Zmartwychwstały
(3)
Markiza
(46)
Odkrycia Lemura
(18)
Okolice Lemurii Małej
(9)
Opowieść na faktach
(3)
Podróże
(82)
Powszechność
(58)
PPirx
(8)
Praca
(90)
Real Katty
(55)
Rozterki Katty
(54)
Sny Katty
(42)
Tęsknota
(71)
Uczucia
(128)
Wrażenia
(275)
Zabytkowe Miasto
(30)
Życiowa filozofia Katty
(49)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz