czwartek, 3 listopada 2016

Sen 437. Markiza miała rację

Błękitnooki wrócił do domu bardzo spóźniony i w stanie chwiejnej postawy. Czuć było od niego whisky. Przywiozła go Andrea. Zanim wszedł do domu, dość długo rozmawiali przy samochodzie. Gestykulowali, wskazując na dom. W pewnym momencie Andrea chwyciła go za rękę, a on się jej wyrwał i skierował do drzwi. Wszedł do salonu. Spojrzałem na niego i struchlałem. "Miałem ci powiedzieć, gdyby się coś zmieniło...", wyjąkał. "Wiem od jakiegoś czasu", odparłem i drżącą ręką odpaliłem papierosa. Stał przy ścianie i pocierał ręką twarz. "Nic nie chcę wiedzieć prócz jednego - odezwałem się po chwili - ona uwiodła ciebie czy ty ją?" "To nie tak..." "A jak?!", przerwałem mu. Chciał do mnie podejść, lecz nagłym zwrotem wyszedłem przez kuchenne drzwi do ogrodu i zamknąłem je za sobą na klucz.
Jest głęboka noc. Nie mogę spać. Głowa mi pęka. Nie umiem zebrać myśli. Nie mogę wyobrazić sobie jutrzejszego spotkania z nim... Krzyk i płacz nie mają sensu. Czuję się tak, jakby w jednej chwili wszyscy ludzie o mnie zapomnieli... Czuję się samotny jak nigdy dotąd...
Co ja teraz zrobię...   

5 komentarzy:

  1. Jestem zszokowana...... To nie może być prawda......
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie mi przykro. Aż za dobrze wiem, o czym piszesz. Jeśli mogę Ci jakoś ulżyć, odezwij się (rationalistka(małpa)gmail.com)

    Ten stan minie. Dasz radę. Wstaniesz silniejszy i mądrzejszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak naprawdę, czy fikcja literacka? Przykro, cholera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi, że ponownie przeżywasz to poczucie osamotnienia.

    OdpowiedzUsuń