niedziela, 12 marca 2017

470. Rollo

W ostatni czwartek wpadł do mnie Rollo ze zgrzewką piw i pełną torbą różnych chipsów. Wygrzebałem dodatkowo, ku jego uciesze, pół butelki whisky, skleciłem jakieś kanapki. Siedzieliśmy później na murku w ogródku. Było chłodno, a niebo skrzyło się tysiącem gwiazd. "Wiesz, że gdzieś tam jest życie", przerwał ciszę Rollo i zaciągnął się papierosem. "Na pewno nie wyglądają tak jak my, ludzie, ale są tam. Wiem to. Czuję to", znów przyłożył papieros do ust. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem i zapytałem o grecką apokatastazę (nie znał tego terminu, ale po wyjaśnieniu, pokiwał głową). "Tak, to prawda", powiedział. "Nasze życie, tu, na ziemi, to tylko kropla wody w nieskończonym oceanie. Wierzę w to. A ty?" "Też!", odparłem i z wrażenia, że ktoś może wyznawać podobną filozofię życia co ja, zapaliłem kolejnego papierosa. A potem gadaliśmy i gadaliśmy dosłownie o wszystkim - o pracy, o ludziach, o życiu, o problemach związanych z emigracją i o filozofii, i o gwiazdach, i o kosmosie - naszym pierwszym domu bez ścian i bez okien.

(Przede mną jeszcze ostatnia 10-godzinna zmiana i dziś o 1.30 w nocy wyjeżdżam do domu na urlop. Dam radę. Muszę.)

1 komentarz:

  1. i jak? od marca nic nie wiadomo co z Toba... wrociles z urlopu?

    OdpowiedzUsuń