poniedziałek, 13 marca 2023

664. Na smutno i na wesoło - ludzkich historii kilka

Pomimo przenikliwego zimna wybraliśmy się do Zabytkowego Miasta. Bzyku łaził po galerii i psioczył pod nosem, że już nigdzie nie można znaleźć normalnych, klasycznych granatowych dżinsów, bo co sklep to inny styl: powycierane, podziurawione, z nadrukami, szerokie jak namioty lub tak obcisłe, że jajka wołają o pomstę do nieba, ba!, był nawet taki model, w którym jedna nogawka była szeroka, a druga obcisła. "I co niby w tym się robi?", zapytał dziewczynki, co stała za kasą. Trzepnęła sztucznymi rzęsami, obróciła oczyma dookoła i wydęła usta pomalowane na pomarańczowo: "Idzie się na imprezę??", zapytała z irytacją i zaczęła intensywniej przewalać językiem we wszystkich kierunkach gumę w jamie ustnej... 

Całkiem przypadkowo w jednym ze sklepów spotkaliśmy Mikołaja, naszego starego znajomego jeszcze z czasów końca studiów. Schudł, zmizerniał, włosy mu się przerzedziły. Narzekał na swojego przyjaciela, z którym jest od ponad trzech lat i że właśnie teraz się on pakuje i opuszcza mieszkanie. Powodem odejścia Pawła jest chrapanie Mikołaja. Rok wcześniej Mikołaj miał wypadek. Potrącił go jakiś nastolatek, który pędził rowerem po chodniku jak szalony. Upadek Mikołaja skończył się złamaniem nosa i szyciem głowy. Gówniarz zabrał rower i zwiał, gdzie pieprz rośnie. Jego poszukiwania skończyły się fiaskiem. Przegroda nosowa się zrosła, ale Mikołaj zaczął chrapać. Paweł zaczął mieć o to pretensje, które narastały z każdym dniem. Nawet tłumaczenia, że na wizytę u laryngologa czeka się pół roku i okazanie skierowania na zabieg nic nie dały. Paweł odchodzi, a Mikołaj bardzo to przeżywa, bo przecież niczym nie zawinił. "Wiesz co", zaczął Bzyczek, "myślę, że on do ciebie wróci. Pobędzie sam, przemyśli sprawę i wróci. Zobaczysz!" Mikołaj pokiwał głową, lecz jego twarz zdradzała przygnębienie i przerażenie.

Dopiero gdzieś po godzinie Bzyczek znalazł odpowiednie dżinsy. Wypiliśmy jeszcze po kawie i udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Rozmowa toczyła się wokół sprawy Mikołaja i Pawła. Porównaliśmy ją z sytuacją, w jakiej znalazł się nasz inny znajomy, Grzesiu. Jego wieloletni chłopak Tomek padł ofiarą mózgoprania. Nie podniósł się z tego, bo zerwał nie tylko z Grześkiem, ale i z wszystkimi znajomymi, dodatkowo obwinił ich, że zwiedli go na drogę życia pełnego grzechów śmiertelnych i teraz on musi oczyszczać się poprzez samobiczowanie (sic!), gorącą codzienną modlitwę i leżeniem na podłodze przed krzyżem. Grzesiu płakał i rozpaczał, gdy Tomasz obwinił go o to, że on sam teraz do piekła pójdzie. Odszedł, padł przed krzyżem i tak już pozostał. "Tomek jest na zawsze stracony, nie da się go już uratować, ale dla Pawła i Mikołaja istnieje wiele szans na to, by się zeszli z powrotem, bo oni chcą być razem. Paweł się musi przełamać i może pomóc  Mikołajowi, by ten mocniej dążył do naprawy tego nosa", zapatrzyłem się w ciemniejące niebo. Bzyczek pogrążył się w całkowitym milczeniu.

Gdy zbliżaliśmy się do naszej klatki, z okna wychyliła się blond szopa i, machając rękoma we wszystkich kierunkach świata, zawołała: "Heeellloł!""Znowu się zaczyna!" zaklął Bzyczek pod nosem. "Naprawdę żałuję, że ten dom, co ostatnio oglądaliśmy, stoi w takim miejscu...", wziąłem głęboki wdech. "Miejsce miejscem! Można by się przyzwyczaić..." lekko się zaśmiał. "Jak wygramy dwa miliony na remont, to się tam przeniesiemy", zawyrokowałem. "Zgoda!", odparł Bzyczek bez zastanowienia.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz