piątek, 1 marca 2013

Sen 47. Chadzając opłotkami

Z samego rana Markiza zaatakowała Bękitnookiego w kuchni. Zastąpiła mu drogę, gdy zbierał się do pracy.
- Nie uda się wam ten mig! - Odezwała się tonem pełnym ironii. - Nie dam się wyeliminować tak łatwo! Nie zasłaniajcie się Brązowookim, bo to kiepski pomysł!
Błękitnooki ze zdziwienia podniósł brwi i zmarszczył czoło.
- Zgiń! Przepadnij! - Chciał ją wyminąć, lecz ta znów zastąpiła mu przejście.
- Słyszałam, jak ten Brązowooki rozmawiał kiedyś z Kattą. Mówił mu: "Ty jesteś mój, a ja jestem twój!" Śmiałam się z tego cały dzień! Takie bzdury! Jak można takie rzeczy mówić?! Jeszcze jemu!
- A on to co?? Nie znasz go!
- Hahahah... Znam go lepiej niż ty i inni razem wzięci! To typowy egoista! Pomógł Brązowookiemu tylko dlatego, że widzi w nim ciebie! I raczej chodziło mu o siebie samego niż o tamtego...
- Co ty za bzdury gadasz! - Błękitnooki uniósł głos i oparł się o ścianę. - Katta zrobił to bezinteresownie! Byłem przy tym. 
- Widziałeś teatrzyk lalkowy! Egoistyczne pociąganie za sznurki! Sztuka pełna improwizacji! Widziałeś to, co chciał, byś zobaczył! Wiem to, bom Markiza! Znam się na ludziach.
- Nie znasz Brązowookiego. To dobry chłopak, nieco zagubiony, ale dobry. Katta zrobił dla niego i jego bliskich to, co mógł...
- Może i masz rację, że zrobił dużo, ale nie działał bezinteresownie. Wiem to! On nie chciał, ba!, on się wręcz bał, by po tych zdarzeniach Brązowooki nie zniknął z jego życia!
- W tym akurat masz rację. Bał się go stracić, ale jego działanie było bezinteresowne.
- Taaaak? A teraz czeka na jego ruch w jego stronę! Oto jego bezinteresowność!
- A co jest złego w takim czekaniu? Poznaje Brązowookiego i tyle. Z tego, co wiem, wysyła on sprzeczne sygnały i Katta nieco się pogubił...
- Żeby nie upadł poniżej statystycznej - zaśmiała się Markiza. - Ale co mnie to obchodzi! Katta chodzi umysłowymi opłotkami, gra w tylko jemu znaną grę, rozstawia pionki według własnego uznania i chce wygrać pomimo tego, że zdaje sobie sprawę z rychłej przegranej...
- Każdy człowiek chciałby wygrywać w swoim życiu. Nie widzę w tym nic dziwnego - Błękitnooki rozłożył ręce w geście niemej niemocy.
- Nie jestem po niczyjej stronie, ale Katta będzie jeszcze przez niego głęboko płakał...
- Nie pozwolę na to, by Brązowooki go skrzywdził.
- Taaak? Przez ciebie też płakał! Jesteś hipokrytą!
- Zmieniłem się...
- Taaak..., i tak ci nie wierzę, jak ty nie wierzysz mi! I pamiętaj, że jesteśmy tu na takich samych warunkach, a nasze zwycięstwo zależy tylko od tego, którą drogą on podąży.
- Wygrać może tylko jedno z nas!
- Pamiętaj, że oboje możemy także przegrać - Markiza zaszurała swoją obszerną suknią i zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni, zostawiając rozgoryczonego Błękitnookiego przy kuchennym stole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz