piątek, 5 kwietnia 2013

Sen 63. Prześwit

Chyba mogę zaryzykować twierdzenie, że za mną 4 dni najlepszego samopoczucia jakie miałem od niepamiętnych czasów. Nic mnie nie goniło, nic nie męczyło, wysypiałem się, zniknął poranny ciężar, który witał mnie po przebudzeniu, wstawałem spokojny i wyciszony. Dni też były inne - lepiej się koncentrowałem, nie miałem gonitwy pustych myśli, nie huczało mi w głowie, nie ściskało w gardle, w pracy byłem sprawniejszy i chyba nawet szybszy. Wczoraj w mieście załatwiłem zaległe sprawy, nieco zmieniłem image u miejscowego fryzjera, a wtorkowe popołudnie i wieczór spędziłem u Brązowookiego. Wróciłem także do porzuconej kiedyś historycznej książki o egzekucji Romanowów. Chciałbym ją skończyć i wrócić do książki o Hawkinsach, także porzuconej przez złe samopoczucie...
Chciałbym, by spłynęło mi jeszcze kilka dobrych dni, by był choć taki piątek, gdyż znów umówiony jestem z Lemurem Brązowookim. Może się nawet do kina wybierzemy...


1 komentarz: