poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Sen 64. Dwa razy na, trzy razy pod

Chyba pomału wracam na tor "normalnego" w moim przypadku funkcjonowania. Wczoraj rano zaczął napierać ucisk w klatce piersiowej, powrócił szum w głowie i ścisk w gardle. Opuściłem stopy na dywan i wezbrało mnie na płacz... Zasępiam się, a myśli wirują bez ładu i składu. Nie wiem, co mi jest. Mam nieraz dwa dni dobre, cztery złe, jeden lepszy, dwa gorsze, choć przeważają te gorsze, bo chodzę skołowany, zamyślam się, milknę, nie umiem sobie miejsca znaleźć, czuję w sobie i dokoła siebie pustkę i dusi mnie jakiś wewnętrzny płacz. Pomału upadam i staję się niczym. W przeciwieństwie do mnie nawet Gregor Samsa był czymś. Ja już nic nie czuję, siebie nie czuję i siebie nie widzę.
Dziś w pracy znów pokaleczyłem ręce. Rozbierałem do czyszczenia jedną z maszyn i pociąłem dłonie na ostrych jej krawędziach. Resztę zrobiła gorąca woda i biały proszek w niej.
To chyba nie jest życie dla mnie. Powinienem być na uczelni i w swojej poprzedniej pracy... Powinienem być w Polsce, bliżej Elbiego, pomimo że on będzie daleko ode mnie... Są nieraz takie chwile, że tak za Nim tęsknię, że rozpadam się od środka i składam na nowo tylko po to, by znów się rozpaść. Gdyby mógł stanąć przede mną, wyciągnąłbym do Niego rękę, lecz, niestety, On mi takiej szansy nie da... Nie zasłużyłem sobie... Może i jestem nikim dla Niego i dla wielu innych ludzi, ale zawsze pozostanie w mojej pamięci...
Tęsknię za Tobą, Lemurku Błękitnooki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz