wtorek, 13 maja 2014

Sen 145. Leniwość

W Belo Horizonte bywają leniwe dni. Słońce przebija się przez chmury i ogrzewa morską trawę. Drobinki piasku wirują w lekkim powiewie wiatru i gubią się w ciemnej czuprynie Błękitnookiego. Sięgam dłonią i próbuję je wyłuskać. Mruży oczy w świetlnej kaskadzie, po czym prostuje ręce i chwyta delikatny powiew. Słoneczny leniwy dzień na plaży. Rozciąga się i przewraca na brzuch, a ja dostrzegam na jego ramionach wzory piaskowej henny. Podparł brodę na rękach i zapatrzył się w pojedyncze listki długiej morskiej trawy. "Sprawdzam, ile mają lat", szepnął po chwili i ujął w dłoń listek. "Ile?", zapytałem. "Hmmm... Ma tyle, ile kalifornijska sekwoja. Ma tyle lat co my, ale jest zarazem młodsza i starsza. Będzie tu nadal, gdy my odejdziemy." Zerknąłem na niego, a on już zaczął palcem wodzić po piasku i wytyczać zagubionej mrówce szlak. Owad wdrapał się na jego dłoń, którą Błękitnooki uniósł do góry. Dwie piękne istoty znalazły się naprzeciwko siebie, twarzą w twarz. Mrówka chwilowo znieruchomiała, a on badawczo się jej przyglądał. "Jest jak ty...", zaczął, lecz nie skończył, gdyż wiatr zdmuchnął owada i nigdzie nie można było go potem odnaleźć. Podniósł się i poszedł w stronę oceanu. Z podwiniętymi do kolan spodniami zaczął brodzić w wodzie, a ja wyłożyłem się na kocu i wystawiłem twarz prosto w promienie słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz