wtorek, 28 października 2014

Sen 198. Z Markizą się nie zadziera

W sobotnie popołudnie wrócił do domu Lemurek Błękitnooki. Stwierdziliśmy, że wspólnie przepędzimy Markizę. W związku z tym, że obaj nie spaliśmy poprzedniej nocy, usnęliśmy na górze. Wybudził nas hałas, jakieś szuranie i stukanie na dole. Wyczuliśmy także smród palonego drewna. Wybiegliśmy z sypialni i stanęliśmy jak wryci. U dołu schodów stały Markiza i Baba w czerwonej chuście na głowie. Włamały się do domu (jak się później okazało - wypaliły pogrzebaczem zamek w drzwiach)! "Co to, do cholery, znaczy!" krzyknął Błękitnooki. "Nie szarpmy się z nimi! Dzwoń na policję!", rzuciłem do niego i patrzyłem, jak Baba wciąga kufer i toboły do środka. Tymczasem Markiza weszła do salonu, rozejrzała się dokoła i krzywo patrzyła na Błękitnookiego, który, ubrany jedynie w bokserki, rozmawiał przez telefon z policjantem. Potem, z zaciętą miną, zaczęła wciągać na górę swój kufer. "O! Nie! Nie! Nie!", krzyknąłem i próbowałem zastąpić jej drogę. Przepychaliśmy się u szczytu schodów, gdy nagle Markiza, próbując oprzeć się o poręcz, zachwiała się, krzyknęła, złapała mnie za podkoszulkę i pociągnęła za sobą. Kątem oka zdołałem dostrzec tylko, że, stojąca tuż za nią, Baba w czerwonej chuście na głowie próbowała ją podtrzymać, gdy wraz z kufrem runęliśmy wszyscy na dół. 

4 komentarze: