piątek, 22 maja 2015

Sen 277. Wyjec

Z lekkim szarpnięciem autobus zatrzymał się na dworcu PKS w Zabytkowym Mieście. Sprawdziwszy uprzednio godzinę jego powrotnego odjazdu, przeszedłem przez estakadę na drugą stronę dwupasmówki. Minąłem dworzec kolejowy i przeszedłem obok budynku firmy, w której pracuje Elbi. Z utęsknieniem spoglądałem w okna, serce mi mocniej zabiło, gdy ktoś przesunął rolety. Spuściłem głowę i szybkim krokiem przebiegłem przez zebrę i udałem się w stronę galerii. Zrobiwszy zakupy, łaziłem bez celu po sklepach i uliczkach Zabytkowego Miasta.
Zbliżała się godzina wyjazdu, więc skręciłem w stronę dworca i szybkimi krokami manewrowałem w wąskich zaułkach Starego Miasta, gdy nagle, wybiegając zza rogu, zderzyłem się z kimś. Zakląłem pod nosem i wtedy dopiero Go rozpoznałem. Stał naprzeciwko mnie z rękoma w kieszeniach bluzy. Zahuczało mi w głowie, On spoważniał i zbladł. Oczy mu błyszczały, rozchylił usta w przypływie zdziwienia i zaskoczenia. "Cześć", wydukałem nie odrywając wzroku od jego oczu. Nie odpowiedział, ciągle na mnie patrzył zszokowany. Stwierdziłem, że przez ostatnie sześć lat wymłodniał i bardziej wyszczuplał, ot, stał przede mną chłopaczek mający 22 lata, z wielkimi błyszczącymi oczyma, skrytymi za delikatnymi okularkami i ciemną krótką czupryną. Nagle cofnął się o krok, wbił wzrok w bruk i wyminął mnie. Moja dusza zawyła. "Co ja ci takiego zrobiłem, że nawet cześć mi nie odpowiesz?", odezwałem się. Zatrzymał się. Pomału się odwrócił i przeciągle na mnie spojrzał. Nie odrywałem od niego wzroku. Opuścił głowę i bez słowa odszedł.  

2 komentarze:

  1. Ty mi mów Katta, w czasie kiedy będę zbierał szczękę z podłogi, czy ta historia zdarzyła się naprawdę, czy to był tylko sen

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie. Nie ogarniam tego co tu się wyprawia. Chyba będę musiał kiedyś sięgnąć do początku Twojego bloga, bo to podobnie jak oglądanie serialu od połowy. Nie ogarnia się co się tam do cyca dzieje.

    OdpowiedzUsuń