piątek, 19 czerwca 2015

Sen 290. Na łonie natury

W ubiegłą niedzielę pojechaliśmy w nasze miejsce na obrzeża parku w Campo Belo. Zostawiliśmy samochód na parkingu i wyruszyliśmy w ponad dwugodzinną trasę do małej kamienistej plaży przy jednej z odnóg kanionu.
Nasza cenota (bo tak nazwaliśmy małe jeziorko w załomie wąwozu) znajduje się daleko od szlaku głównego i dlatego też nikt nas tam nie niepokoi. Najpierw trzeba przedrzeć się przez gęsty busz lasu, potem wzdłuż płaskowyżu wchodzi się na jego szczyt, następnie zboczami schodzi się w ciemny las i niknie w żlebie kanionu. Na jego końcu znajduje się zatoczka, a tuż za nią, w niby kieszeni pomiędzy skałami, nasza cenota. Woda jest tam dość głęboka, ale za to ciepła i ma szafirowo-seledynową barwę.
Rozbiliśmy obóz na małej plaży, włożyliśmy szorty, ochlapaliśmy się wodą i, śmiejąc się, wspięliśmy na skalną półkę nad wodą. Z krawędzi roztaczał się piękny widok na las, dalekie zakole rzeki i jeziorko pod nami, którego tafla błyszczała w promieniach. "Uwielbiam ten moment!", zawołał Błękitnooki i podał mi rękę. "Uwielbiam to z tobą robić!" Cmoknąłem go w policzek, naprężyliśmy się i skoczyliśmy z głośnym "Uuuuaaa." Woda była tym razem chłodniejsza niż sądziliśmy, a po wynurzeniu się rechotaliśmy jak dzieciaki. Skoki trwały tak długo, aż się pomęczyliśmy. Wylegiwaliśmy się potem na brzegu, rozmawialiśmy, snuliśmy plany, marzyliśmy. Do domu wróciliśmy długo po zapadnięciu zmroku. To był naprawdę wspaniały dzień!

1 komentarz: