środa, 2 marca 2016

Sen 365. Katastrofa


Tak wygląda nasz salon na dole po nocnym oberwaniu chmury...

Część rzeczy zniszczonych, część udało nam się wynieść na górę. Nadal jesteśmy zszokowani. Nie byliśmy dziś w pracy. Na szczęście nie robiono nam żadnych problemów.
Przed trzecią w nocy zbudził nas szum i łomotanie drzwi od strony ogrodu. Zbiegliśmy na dół wprost w zalany prawie po kolana parter domu (łazienka, kuchnia, salon, przedpokój). Wylała rzeka za parkiem i gęsta breja, szlam, błoto, cały syf, który niosła wezbrana woda, wdarły się do domu. Nawet nie było czasu, by się ubrać. Co mogliśmy, wynieśliśmy na górę. Na szczęście woda nie wdarła się do garażu i nie uszkodziła samochodu.
Trzeba było skuć ściany do połowy ich wysokości, do samych cegieł. Jeszcze musimy zerwać panele z podłogi, bo ciągle pod nimi jest woda. Dziś już nie mamy sił.
W ogarnięciu tego syfu pomogli nam rodzice Enrique i Bruno. Dobrze jest mieć dobrych sąsiadów. 
Nic. Tylko siąść i płakać... A w sobotę mamy wylot do Polski...
Bez komentarza...

2 komentarze:

  1. Wpółczuję. Chyba nic się nie stanie jak ogarniecie dom po powrocie z Polski? Przeschnie sobie do Waszego powrotu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Innymi słowy, prawdziwy armageddon!:) Oby jak najszybciej udało się przywrócić stan właściwy.

    OdpowiedzUsuń