sobota, 28 marca 2020

617. Wirus marnotrawny

Szósty dzień przymusowego siedzenia w domu. Jeszcze przed ogłoszeniem blokady miasta zdążyłem zrobić jakieś zakupy, tak że do wczoraj nie musiałem z domu wychodzić. Za mną pięć pięknych i słonecznych dni - wyprałem pościele, koce, zimowe szmaty i kurtały, przebrałem ubrania w szafie, wysprzątałem mieszkanie po zimie, okno i żaluzje nawet umyłem i skończyły mi się pomysły, co mógłbym jeszcze posprzątać...

Przeczytałem jedną powieść, obejrzałem kilka filmów, skopiowałem z różnych źródeł, posegregowałem i złożyłem w albumy zdjęcia z wyjazdów (o matko... ile tego jest! Zostało mi do przejrzenia jeszcze około dwóch tysięcy zdjęć z Indii, Korei i Australii, ale chwilowo brakło mi do tego cierpliwości), poukładałem książki na półkach (te, które mi zostały, bo sporą część do Polski wywiozłem <nie półki... książki zawiozłem>), przyszykowałem kolejne tomy do czytania, co chwilę grzebię i czegoś szukam na fejsie...

Teraz chyba mogę już spokojnie na tyłku siąść i po prostu nic nie robić. Moja praca zamknięta do odwołania. Może to potrwać miesiąc albo i dłużej. Naprawdę można tak nic nie robić przez tak długi okres? Czyste marnotrawstwo!

5 komentarzy:

  1. Ja miałem teraz tydzień wolnego. Starałem się skrzystać z tej okazji i miło spędzić czas. uważam, że z jednej strony cały ten wirus zrobił nam przysługę. Mamy więcej czasu na to by skoncentrować się na sobie. Swoich panach, marzeniach, pasjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje plany i marzenia na cały ten rok spaliły się w dniu ogłoszenia stanu wyjątkowego wynikającego z epidemii...Śmiem nawet twierdzić, że rok ten jest już stracony pod pewnymi względami.

      Usuń
  2. Można! U mnie dziś dzień 12, życiowy rekord. Nie sądziłam, że będę w stanie tak długo wytrzymać i nie oszaleć, a jednak da się. Do wszystkiego jak widać można się przyzwyczaić. Załatwiam wszelkie możliwe sprawy przez internet, czytam, wczoraj upiekłam chleb, a planach mam domowe ciasta, przegląd szafy też w planach... Mnie jest trochę łatwiej, bo jestem na zwolnieniu od ponad dwóch miesięcy, z zaleceniem zwolnienia tempa życia, więc do nieróbstwa już trochę zdążyłam się przyzwyczaić, ale i tak czuję różnicę, bo wcześniej nigdy tak długo nie siedziałam w domu. Taki nagły przeskok po robocie to musi być szok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagły przeskok dopiero będzie, gdy po okresie przymusowego siedzenia w domach (nie wiadomo jak długiego) będziemy musieli wrócić do pracy.
      Wiesz, to całe zamknięcie w domu ma dwa wymiary - inaczej jest, gdy mamy dzień wolny lub urlop - możemy wyjść na zewnątrz, kiedy chcemy i na jak długo chcemy, inaczej gdy jesteśmy do tego zmuszeni aktualną sytuacją - nie wolno wyjść, bo takie jest prawo. To dwie, wykluczające się całkowicie, perspektywy życia i funkcjonowania.
      Twoje bycie w domu wynika nie tylko z okresu epidemii, ale także spowodowane jest oczekiwaniem na nowego członka rodziny :)
      Też wynajduję sobie różne zajęcia - sprzątam, trochę gotuję, czytam, coś próbuję pisać, oglądam, odsypiam zaległości :)

      Usuń
    2. Powrót do pracy po życiu na takich zasadach to na pewno będzie szok. Ja mam to szczęście, że u mnie powrót do normalności będzie stopniowy, bo do pracy wrócę dopiero w przyszłym roku,a wcześniej będę miała nowe zajęcia związane z życiową rewolucją. ;) Ale teraz różnica też jest dla mnie odczuwalna, bo np. w ciąży świetną rozrywką dla mnie było kino, na które teraz nie mam co liczyć. Trochę zwolniłam tempo, ale mogłam wychodzić kiedy chciałam i starałam się to robić co 2-3 dni minimum. A teraz najbliższy pobyt w kinie to chyba za kilka lat na filmie dla dzieci... :)

      Usuń