środa, 3 października 2012

Sen 32. Markiza przyjęła widzialną postać

Jak się okazało, pewien Lemur miał rację. Obecność Markizy została odkryta. Siedziała ona od dawna w bujanym fotelu w kącie pokoju i tylko czekała, by ściągnąć z siebie przezroczysty płaszcz i tym samym stać się widoczną.
Tak, nawiedziła mnie Markiza. Tak naprawdę jest tu od dawna, tylko cichutko bujała się w swym fotelu i ostrzyła szpony. Dziś wstała i pokazała się w całej okazałości.
Ma czarną suknię z falbanami i wdowi koronkowy czepiec na głowie, spod którego wysuwają się kosmyki siwych włosów. Markiza przypomina sympatyczną babuszkę rozdającą ciastka dzieciom na ulicach, głaskającą czarnego kota i szydełkującą na drutach nową parę skarpet we wzorki. Miła jest tylko z wyglądu, bo tak naprawdę niszczy każdego, którego nawiedzi. U mnie gości od dawna, tylko nie chciałem jej zobaczyć. Do dziś.
Po południu bardzo zmokłem i, przebrawszy się w dresy i ciepłą bluzę, nasunąłem kaptur na głowę i zakopałem się w łóżku. Zasnąłem mocno, lecz później nawiedził mnie znany koszmar. Był niesamowicie realistyczny, do teraz odczuwam strach i czuję ścisk traconej dłoni i zimno wody, w której ona znikała. Słyszę też słowa, jakich nikt nigdy nie chciałby usłyszeć, słowa o pomoc, jakiej nie jest się w stanie udzielić ze względu na własne ułomności i brak sił. I nagłe uczucie utraty tej dłoni, utrata słońca, utrata sił i prób, utrata życia... i ten straszny ucisk w klatce piersiowej, ścisk gardła i strach... 
Zerwałem się z niemym krzykiem z łóżka i szukałem wokół siebie utraconej dłoni, lecz nie było już ulewy i nie było zimnej wody... Do tej pory wali serducho i krew pulsuje w skroniach. 
Tak działają opary wydzielane przez Markizę. Jej obecność przewija się w ostatnim dłuższym okresie czasu i tutaj, praktycznie w każdym słowie pisanym, każdej myśli i każdym wniosku. Co z tym zrobić? Czyżby było już za późno na pozbycie się jej? Czy jest szansa na spokój i unormowanie?
Tamten Lemur miał rację, lecz nie będzie już okazji, by się o tym dowiedział. Szkoda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz