piątek, 5 października 2012

Sen 34. Zaskoczenia i nieporozumienia

Swoim zwyczajem wślizgnął się do pokoju. Czuwałem, gdyż mąciła mą uwagę obecność Markizy. Pewnie jej nie zauważył, gdyż od razu odsunął kołdrę i położył się obok mnie. Przylgnął całą długością ciała i objął mnie ręką w pasie. Westchnął. Chciałem się przywitać, lecz przerwał mi dość głośny chichot. Podniósł głowę z poduszki i raptownie usiadł, dostrzegając w tym samym momencie Markizę w kącie pokoju.
- Co to znaczy?! Kto to jest?!
- Nie zwracaj na nią uwagi. Jest tu od wczorajszego popołudnia. - Próbowałem mu wytłumaczyć.
- Ale... 
- Nie, mój kochaniutki - przerwała mu - jestem tu od ponad pół roku, a nie od wczoraj! I całkiem mi tu dobrze.
- Ktoś ty? - Zapytał jej.
- Jestem D. A on - wskazała na mnie - nazywa mnie Markizą! Hahahaaaahh! Niech mu będzie, choć Francuzką nie jestem. Przynajmniej ładnie brzmi - Markiza! Hahahahahh!
- ?? - Spojrzał na mnie. Z wrażenia był blady i miał rozchylone usta. 
Po chwili opanował się i zdecydowanym ruchem otworzył drzwi na oścież.
- Proszę wyjść z naszego pokoju!
- Waszego?! Fiu, fiu, fiu! Nie wyjdę, bo to on mnie tu zaprosił - ponownie na mnie wskazała palcem i rozhuśtała swój bujany fotel. 
- Jestem tutaj, bo i ty tu jesteś i on tu jest, ale przeważnie go nie ma, więc się tym nie przejmuj, ale, taka prawda, że i nas tu nie ma. Ale pamiętaj, że jesteśmy razem dla niego, on jest dla nas, ale prawdę mówiąc nie istniejemy i on także tutaj nie istnieje, choć tam, wiesz, z tej drugiej strony jest! Śnimy mu się oboje, on sam się śni sobie, ale tak naprawdę istniejemy na równych prawach także w świecie zmysłowym - kontynuowała. - On chce, byśmy tutaj byli, my nie chcemy tutaj być, ty chcesz i nie chcesz zarazem, ja też nie chcę, chociaż nie wiem już sama - może chcę tu być albo i nie, ale, wiesz, za to mam jakieś zajęcie, nie nudzę się.
- To idź do kogoś innego - odezwałem się w końcu.
- Nie mogę, kochaniutki, bo to ty mnie wybrałeś i nie mogę odejść sama...
- A ...? - Zapytałem.
- Z nim! - Wskazała palcem tym razem na niego.
- Hmmm? - Był nadal blady i nerwowo skubał kołdrę.
- Przecież wiesz, dlaczego tu jestem. - Zwróciła się do niego. - Pamiętasz Drwala? Przyszedł wtedy po niego tamtego wieczoru, byłam tam, dobrze to pamiętam i pamiętam jeszcze coś ważnego - twoją nieobecność.
- O co chodzi? O czym ona mówi? - Pogubiłem się w ich rozmowie.
- O tym, mój kochaniutki, że jeśli mam zniknąć, to tylko z nim!
Nadal tego nie rozumiałem, a on siedział ze spuszczoną głową.
- Tylko że ja nie chcę, by on odchodził! - Warknąłem wręcz na nią.
- To i ja muszę zostać. - Rozłożyła ręce w geście swojej niemocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz