piątek, 4 lipca 2014

Sen 160. Nocne natchnienie

W końcu miałem sen, dzięki któremu mogłem skończyć pisać "Wspomnienia z dnia narodzin". Długo czekałem na senne natchnienie. Jutro dam przeczytać Błękitnookiemu, gdyż teraz już śpi.
Cały dzień był niesamowicie upalny. Wrócił z pracy zmęczony, nie chciał obiadu, ani nawet deseru, mało się odzywał. Wziął tylko prysznic i potem leżał w samych bokserkach na kanapie przed telewizorem. Usnął od razu, a ja rozłożyłem na tarasie leżak i parasol i próbowałem doczytać książkę. Tak nadszedł wieczór i nieco się ochłodziło. Potem Błękitnooki krzątał się po domu i gotował na jutro lazanię. Przy kilku paczkach chipsów i krakersów oglądaliśmy dwa miejscowe seriale i jakiś brazylijski film, którego żaden z nas za nic nie mógł zrozumieć (pogmatwana fabuła, bezsensowne dialogi). Dostrzegamy przez okno, że niebo rozjaśniło się dalekim błyskiem, znów znad oceanu nadchodzi burza. Czas na sen i odpoczynek. To był bardzo spokojny dzień.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz