sobota, 5 lipca 2014

Sen 161. Chcenia i niechcenia, czyli wspomnień i pragnień kilka wersów

Wczoraj dzwoniła do mnie mama z pytaniami o moje papiery i książki ze studiów. Robiła porządki i nie wiedziała, co ma zrobić z kilkoma kartonami. Poprosiłem ją, by się wstrzymała ze spaleniem tego. Do tej pory poniewierają się w piwnicy fragmenty mojej pracy doktorskiej, plany ćwiczeń dla studentów, wykłady z historii sztuki, materiały z różnych konferencji, wyjazdów i spotkań naukowych. Mój Boże, najlepsza część mojego życia butwieje w piwnicy... Z tego co zauważyłem, moja macierzysta uczelnia (gdzie robiłem magisterium) przywróciła zawieszoną (uśpioną) kilka lat wcześniej podyplomówkę. Miałem na nią wówczas zamiar pójść całkiem incognito, by poszerzyć swój warsztat, ale nie otwarto kierunku i wylądowałem na innej uczelni najpierw na podyplomowej filozofii i historii sztuki, a rok później zacząłem doktorat na wydziale filozoficznym. To był czas ogromnego poświęcenia i pracy nieraz ponad moje siły - przez cały rok pracowałem na 1,5 etatu i studiowałem na dwóch kierunkach. Z uśmiechem wspominam sesję zimową, kiedy to w jednym tygodniu złożyły mi się egzaminy i zaliczenia z podyplomówki i z doktoratu, do tego przygotowywaliśmy się do międzynarodowej konferencji z antropologii... Było ciężko, ale robiłem to, co lubiłem. I potem nagle wszystko legło w gruzach i trzeba było emigrować. A dziś co? Pracuję na najniższym stanowisku, myję podłogi, stoję przy zmywaku, sprzątam, zamiatam i zmieniam kubły na śmieci... Wpadłem w wielką błotnistą dziurę, z której, jak na razie, nie widzę wyjścia... Wiem, że chcę wrócić nie tylko do Polski, nie tylko do mojej poprzedniej pracy, ale także na uczelnię i do stylu życia, które utraciłem. Wiem także to, że jeszcze teraz jest to niemożliwe, że muszę poczekać, że muszę znieść to i owo, że muszę być cierpliwy. Ale ile jeszcze tej emigracji? Miał być tylko rok, wkrótce miną dwa lata. Ile mam jeszcze czekać? Jestem rozgoryczony i rozczarowany, gdyż pomimo mojego chcenia i mojej gotowości zawsze jest coś ponad, coś silniejszego i niezależnego, co mnie blokuje i ogranicza, powoduje opóźnienie i straty. Niestety, czas biegnie ciągle do przodu, a my wraz z nim i nie możemy go zatrzymać i im dalej się odchodzi, tym trudniej jest wrócić... Ile jeszcze? Ile?
Dobrze, że jest tu ze mną Błękitnooki, bo bym chyba zwariował... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz