środa, 4 marca 2015

Sen 252. Taki inny sen

Zagubienie

Na bezdrożu cienistym czekałem,
licząc cząstki powietrza bezbarwnego,
gdy anioł w czarnej sukni na niebie się ukazał.
Ciepłem skrzydeł swoich zgarnął cienie pod siebie
i ku mnie rękę wysunął.
Zaparte bezdechem serce zamarło.
Oczy przesłoniła opaska nicością przesiąknięta.
Ciemność.
Noc.
Strach.
Schowany pod kołdrą dnia nowego czekałem,
gdy głos niemy z nieba zawołał:
„Wstań i pójdź!”
Z opaską na oczach czarnego anioła
przy drzwiach spotkałem.
Ojcowskim pocałunkiem mnie powitał
i ramieniem objął niby drutem kolczastym.
Zimno…
I bezkształtne słowa wypowiadał, 
a kwiaty na widok jego w ogrodzie mdlały.
Góry lodowe na Gobi przestrzeni nie parzą tak
jak uścisk jego serdeczny.
Opowieścią o Polach Elizejskich mnie omamił
i w wir kosmiczny porwał.
Labirynt wszechświata.
Sen.
Koszmar bajką się wydaje w wiecznym uścisku smoka.
Czy to sen nadal?
Czy to jawa?
Sam już nie odróżniam sześciu stron świata…
Zagubienie duszy czy ciała?
Czekam na przebudzenie.
Lecz anioł w sukni czarnej na kruchy lód mnie wpycha.
Rękę wyciągam, by brzegu ciernistego się chwycić.
Palce me krwawią, gdy krawędź 
przebija dłoni miękką powierzchnię.
Jednak to nie sen.
Słyszę jeszcze krzyk promieni słonecznych w skale odbitych.
Zerkam na anioła, nim lód me płuca wypełnia.
Śmieje się…
Czeka…
Lecz nagle podbiegam do niego,
chcę za ramiona chwycić,
jak powietrze znika.
Trzy sekundy.
W babcinej kuchni herbatę parzę,
w błękitnym imbryku wirują listki zielone.
Para, niby cyklon, nabiera rozpędu
i wiruje siłą tajemną,
by znów wciągnąć mnie w sen realny.
Czy to znów sen?
Czy to znów jawa?
Zagubienie…

1 komentarz: