niedziela, 2 sierpnia 2015

Sen 305. W odpowiedzi na...

...komentarz Adiego:
Tak. Jest to zdrada, niezależnie od tego, czy związek jest zgłoszony w jakiejkolwiek instytucji, czy też nie jest. Chciałbym zauważyć, że w żadnym swoim wpisie nie poruszyłem kwestii legalizacji związku (USC, Kościół), zresztą w przypadku relacji branżowych w Polsce jest to niemożliwe. Przyjęło się w społeczeństwie - oficjalnie lub nieoficjalnie - że związek jest formą umowy pomiędzy partnerami (bez względu na płeć). Umowa ta może być zalegalizowana i oficjalna (USC i Kościół) lub słowna i nieoficjalna (formuła przysięgi ustnej, obietnica, przyrzeczenie) i każde utajone odstępstwo jednego z partnerów jest naruszeniem sfery istnienia i bezpieczeństwa drugiego. Potoczne "chodzenie ze sobą" jest także formą pewnej umowy i właśnie ta forma relacji, szczególnie wśród ludzi z branży, jest najczęściej praktykowana.
Czasami mamy do czynienia z tzw. "związkami otwartymi", gdzie partnerzy, za swoją wiedzą i przyzwoleniem, spotykają się z innymi w celach seksualnych lub też tworzą trójkąty lub pozostałe figury wieloramienne i wielonożne. W przeciwieństwie do tradycyjnych par, tych ludzi łączy jedynie zaspokajanie potrzeb seksualnych i być może atrakcyjność fizyczna, nie mają większego doświadczenia w relacji intelektualno-emocjonalnej, mówiąc wprost są razem tylko na pokaz. Pośród heteroseksualistów takie pary także występują (białe małżeństwa). I na końcu mamy wolnych i wiecznie poszukujących przygód Don Juanów - jeden wieczór tu, drugi tam, trzeci ówdzie i czwarty nie wiadomo gdzie. Mają do tego prawo, dokonali takiego a nie innego wyboru.
Adi pisze o monogamii i o, jeśli dobrze zrozumiałem, przymuszaniu do niej przez Państwo i Kościół. Wspomniana monogamia jest wynikiem (efektem?) umowy pomiędzy ludźmi - chcemy być razem, chcemy czuć się bezpiecznie, zatem ufajmy sobie, bo to kwestia dotycząca nas obojga, jeśli zaś nie zależy nam na tym - powiedzmy sobie otwarcie o naszych dodatkowych potrzebach i działajmy każde na własnym polu z osobna (jasne zasady działania). Co do kwestii przymuszania - według mnie to totalna bzdura. Nikt nikogo do niczego nie zmusza - Kościół za odstępstwa od religii i jej zasad (a takich odstępstw jest na pęczki) nie chłoszcze na pręgierzu, nie pali na stosach, nie nasyła inkwizycji, nie ekskomunikuje, chyba w sumie nic z tym nie potrafi zrobić, a tylko poucza grzeszników i straszy wiecznym potępieniem (i co z tego - ludzie grzeszyli, grzeszą i nadal będą grzeszyć). A Państwo? Mam wrażenie, że ono kompletnie się nie interesuje, czy ktoś mieszka z jednym facetem, czy z trzema, czy ma w domu żyrafę albo orangutana, czy hoduje paprotki albo drzewka bonsai. Dla ludzi najważniejsze jest chcieć - nie musieć.  

3 komentarze:

  1. Warto czasami przeczytać i zrozumieć co się pisze. Jeżeli piszemy o jakiejkolwiek umowie dwu osób, dot. czegokolwiek to jest to dowolność, natomiast u Cb. jest to od razu naznaczone odgórnie tym co ustalił dawno temu kościół i do czego podczepiło się państwo. Czyli jeżeli jest umowa dwu osób to z marszu jest dodane, że bez seksu z kimś innym, chyba że ustalono ustnie lub pisemnie inaczej. Coś jak z samoprzedłużającymi się umowami, jeżeli się nie stęknie to one atomatycznie przedłużają się na dalszy okres.
    Kolejna sprawa. Od razu deprecjonujesz pary, które są w związkach otwartych, bowiem ..."W przeciwieństwie do tradycyjnych par, tych ludzi łączy jedynie zaspokajanie potrzeb seksualnych". Bzdura. Te osoby mogą się bardzo kochać, a otwartość związku tego nie wyklucza, a w dalszym ciągu tego zdania robisz z nich osoby nierozgarnięte ..."nie mają większego doświadczenia w relacji intelektualno-emocjonalnej". A skąd to wiesz, byłeś w takim związku?
    No i podważane przymuszanie przez kościół i państwo do związków. Owszem dziś ta pierwsza instytucja nie ma narzędzi do wstawiania na właściwe tory, ale przez wieki było inaczej. Zakładam, że w szkole na historii tego uczyli, bo skoro użyłeś sformułowań ..."nie chłoszcze na pręgierzu, nie pali na stosach, nie nasyła inkwizycji, nie ekskomunikuje"... to ktoś tą wiedzę przekazał i wiesz co te czynności oznaczają.
    No i na koniec najlepsze: ..."A Państwo? Mam wrażenie, że ono kompletnie się nie interesuje, czy ktoś mieszka z jednym facetem, czy z trzema, czy ma w domu żyrafę albo orangutana, czy hoduje paprotki albo drzewka bonsai"... to jak to ma się do tego: ..."zresztą w przypadku relacji branżowych w Polsce (legalizacja związków p.a.) jest to niemożliwe"... zakładam, że podmiotem w tym zdaniu jest jednak państwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci rację tylko w jednej kwestii - partnerów w tzw. "związku otwartym" może łączyć więź emocjonalna.
      Z resztą absolutnie się nie mogę zgodzić, a zupełnie nie rozumiem stwierdzenia: "Jeżeli piszemy o jakiejkolwiek umowie dwu osób, dot. czegokolwiek to jest to dowolność". Przecież to czysty nonsens! Od kiedy umowa (jakakolwiek) jest dowolnością?

      Usuń
    2. Zgadza się odnośnie umowy. Miało być napisane iż dowolność każdej umowy w ramach obowiązującego prawa w danym państwie. Co do reszty to okopuję się na swoich stanowiskach, szczególnie dot. nieingerowania państwa. To też nonsen, przecież sam napisałeś na początku co przytoczyłem, że państwo jednak ingeruje.

      Usuń