środa, 9 września 2015

Sen 322. Wszystko, co dobre...

"Mam niezbyt zadowalające wieści", Błękitnooki zmarszczył czoło i zamrugał znacząco. Wyłączyłem telewizor z pilota. "Zaraz po powrocie wysyłają mnie do stolicy na tydzień", oznajmił. "Skąd wiesz? Mieliśmy jechać na płaskowyż zanim wrócimy do pracy", czułem wzrastające rozczarowanie. "Dostałem kilka e-maili z biura, nawet ze stolicy przysłali mi rozkłady prezentacji i plany projektów", wzruszył ramionami, "Wszystko już zaplanowane. Nie da się tego zmienić". Głośno wciągnąłem powietrze do ust. "To obaj zaczniemy na ostro", zapatrzyłem się w okno.
Prawda jest taka, że nasz urlop pomału się kończy - za tydzień wracamy do Belo Horizonte i zaczniemy kolejny etap zmagań z emigracją. Jak ten czas szybko ucieka! Nie możemy uwierzyć, że dwa tygodnie zleciały tak szybko. Zrealizowaliśmy ponad połowę wakacyjnych planów, co do reszty mamy jeszcze kilka dni. "Czy mamy już wszystko, czego stąd potrzebowaliśmy?", zapytałem. "Chyba tak. Prezent dla Enrique kupimy w Londynie, jeśli nie znajdziemy czegoś fajnego tutaj. Mamy coś dziewięć godzin na tranzycie...", wstawił wodę do gotowania. "Fakt. Zapomniałem, że tym razem będziemy czekać", zamyśliłem się. "Czemuś posmutniał?", zapytał. "Bo nie wiadomo, czy w przyszłym roku przylecimy do Polski...", spojrzałem na niego. Uśmiechnął się. "Nie wiemy tego, co będzie w przyszłym roku - być może się przeprowadzimy do stolicy, może być tak, że wrócimy do Europy lub los rzuci nas w całkiem obce miejsce". Patrzyłem na niego zaciekawiony. "Co?", zapytał. "Cały czas używasz liczby mnogiej", zauważyłem. "Bo bez ciebie nigdzie się nie ruszam", oparł się o kuchenny blat, skrzyżował nogi i obiema rękami objął kubek. Nasz wzrok się spotkał i zawiesiliśmy się we wspólnym wpatrywaniu. Pokiwałem głową. "Jesteśmy już za starzy, zbyt leniwi i wygodni na wszelkie poważne zmiany", podsumowałem i sięgnąłem po swoją filiżankę z kawą.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz