piątek, 8 sierpnia 2014

Sen 172. Mierne patetyczne marzenia

Znów śnił mi się Elbi. Przychodzi do mnie w nocy i wybudza mój umysł z głębokiego snu. Siada na krawędzi łóżka i opowiada o czymś. Ale o czym? Tego, niestety, już nie pamiętam. Prawdopodobnie musi to być coś ważnego, skoro przychodzi, traci swój czas, wsuwa się pod koc, przytula i szepcze. Dziś znów zostawił na mojej piżamie swój zapach, odciśnięty ślad na pościeli i ślady stóp na podłodze. Przechodzę koło nich i boję się ich dotknąć.
Przypuszczam, że to wszystko przez zbliżający się wyjazd do Polski. Nawet już dziś wiem, że wybiorę się do Zabytkowego Miasta i pójdę do wszystkich naszych wspólnych miejsc, gdzie byliśmy, jesteśmy i będziemy już na zawsze. Tak jak kiedyś znajdziemy się w jednej miejskiej przestrzeni, może nie zaraz obok siebie, ale w jednym mieście o tym samym czasie. Ja będę wiedział, że On gdzieś tam jest, że oddycha, może je obiad, może śpi, a może po prostu odpoczywa, że jest kilka kilometrów ode mnie. Czy on wyczuje moją obecność? Nie... To wątpliwe. Po sześciu latach pewnie nie pamięta mojego imienia...
Wiem, że to jest niemożliwe, ale chciałbym się z nim spotkać. Stanąć naprzeciwko, nieco unieść głowę, by spojrzeć w jego błękitne oczy, uśmiechnąć się, podać mu rękę i wymówić jego piękne imię. Być może odpowiedziałby mi swoim aksamitnym głosem i odwzajemnił uśmiech. Myślę, że to by mi w zupełności wystarczyło - spojrzeć w jego oczy, poczuć jego zapach, dotknąć jego delikatnej dłoni i usłyszeć jego głos... Ale ja głupi jestem! Wierzę w cuda, przecież coś niemożliwego nie może się ziścić nawet w najmniejszym stopniu. Może inni mają szczęście, ja na pewno nie... 

1 komentarz:

  1. Nie wiesz, co jest możliwe, do chwili, kiedy się o tym przekonasz lub nie... lepiej wierzyć w szczęście, domagać się w sobie tych wspaniałych chwil :)

    ściskam

    OdpowiedzUsuń