piątek, 9 kwietnia 2021

643. Życiowe standardy

Już na schodach otoczył nas zapach smażonej cebuli. Po cichu weszliśmy do przedpokoju. Głośna pseudonaukowa rozmowa. W kuchni dominowały dwa głosy, przerywane chichotem i klątwą. Jeden należał do Błękitnookiego, drugi do Średniego Cezara.

- Podczas dobrego ruchanka lubię sobie pokwiczeć, pomiaukać i pooo... - głos się urwał i zawisł pod sufitem niby ciężka deszczowa chmura napełniona błyskawicami i kulami ognia, gdy tylko zostaliśmy zauważeni, i pewnie nie chodziło o mnie, ale o Markizę, która, aby ukryć wzrastające rozbawienie, częściowo przysłoniła twarz bukietem goździków.

Zdumiony Błękitnooki raptownie odwrócił się w naszą stronę. W ręku zastygło mu kuchenne mieszadełko. - Oeehhh... - wydusił coś niezrozumiałego i po chwili ryknął do Średniego Cezara: "Do kąta! Siedź tam cicho!" I znów, z wymownie uniesionymi brwiami, spojrzał w naszą stronę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz