wtorek, 21 lipca 2015

Sen 298. Skrótowiec

1. Żyjemy i mamy się dobrze. Czasami dni mijają intensywnie, niekiedy żółwim tempem toczy się świat, który staramy się obserwować z naszego małego domku na obrzeżach osiedla. Przemijamy wraz z kwiatami i krzewami w ogrodzie, liczymy przylatujące i odlatujące ptaki, wsłuchujemy się w brzęczenie owadów i skreślamy daty w kalendarzu. Minuta za minutą, godzina za godziną, dzień za dniem...

2. Dziś w nocy wróciliśmy z trzydniowej wyprawy na płaskowyż w Campo Belo. Jak zawsze rozbiliśmy obóz i rozłożyliśmy namiot na naszej plaży tuż przy jeziorku i wypoczywaliśmy w otoczeniu głębokiej ciszy. W nocy z soboty na niedzielę solidnie dolało nam, gdyż nad rezerwatem przetoczyła się potężna burza, ale już rano było słonecznie i pięknie. A woda w cenocie przejrzysta i cieplutka jak herbata. Prawdopodobnie to był nasz ostatni wyjazd na płaskowyż przed podróżą do Polski.

3. Bilety już zamówione. W Londynie spędzimy kilka dni, a potem czeka nas trzytygodniowy urlop. Pod znakiem zapytania stoi nasz wyjazd do krajów arabskich. Planowaliśmy wybrać się na ośmiodniową objazdówkę po Turcji, lecz po ostatnim zamachu chyba zrezygnujemy. Ostatecznie będziemy śledzić rozwój sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie. Zawsze możemy wybrać się gdzieś na kilka dni w ofercie last minute. Jeśli okaże się to niemożliwe, odwiedzimy naszych znajomych w Polsce (Zabytkowe Miasto, Kraków, Warszawa, Trójmiasto).

4. Na początku sierpnia Błękitnooki Bzyczek znów udaje się w delegację do stolicy. Na cały tydzień zostanę sam. Jeśli do niego nie dołączę, prezenty kupimy w Sao Paulo po jego powrocie. Zaplanowałem sobie na czas jego nieobecności odnowić sypialnię. Wypatrzyłem już w centrum Belo piękną wzorkową tapetę. Wiem, że mu się podobała! Będzie niespodzianka.

5. Zyskaliśmy przyjaciela. To mały Enrique! Nie ma dnia, by do nas nie zaglądał. Wróciłem któregoś wieczoru z pracy i zastałem przy puzzlach dwóch zadowolonych mężczyzn - mniejszego z miską chipsów i colą, większego z kubkiem kawy. Siedzieli na podłodze w salonie i bawili się jak starzy znajomi. Widząc moje zdziwienie, Błękitnooki Bzyczek wzruszył ramionami i zatopił się z powrotem w układance, będąc wcześniej upomnianym przez gościa, że go nie słucha i nie uważa przy zabawie. Musiałem się oddalić i zająć własnymi sprawami. Zerkałem na nich z kuchni i przysłuchiwałem się z uśmiechem, jak mniejszy dyryguje większym, poucza go, poprawia i tłumaczy strategie układania puzzli. Moja dusza się radowała.          

2 komentarze:

  1. Za granicą to jednak się zarabia. Wakacje w Londynie, Gdańsku, Warszawie, Krakowie, Turcji. To tutaj trzeba by zarabiać 10 tysi miesięcznie, aby takie coś zrealizować w czasie w jakim to zrobicie, a niektórzy myślą nad powrotem tu. Dziwne...

    OdpowiedzUsuń