Tagi
Anglia
(30)
Antropologia
(296)
Brazylia
(123)
Dzieciństwo
(9)
Dziwne przypadki Katty
(166)
Elbi
(77)
Emigracja
(156)
Fantasmagorie
(46)
Filmy i seriale
(32)
Fotki
(74)
Inne inności
(170)
Inne Lemury
(26)
Katta Supervisor
(7)
Książki
(44)
Lemur Błękitnooki
(187)
Lemur Brązowooki
(47)
Lemur Jasnowłosy
(4)
Lemur Zmartwychwstały
(3)
Markiza
(46)
Odkrycia Lemura
(18)
Okolice Lemurii Małej
(9)
Opowieść na faktach
(3)
Podróże
(82)
Powszechność
(58)
PPirx
(8)
Praca
(90)
Real Katty
(55)
Rozterki Katty
(54)
Sny Katty
(42)
Tęsknota
(71)
Uczucia
(128)
Wrażenia
(275)
Zabytkowe Miasto
(30)
Życiowa filozofia Katty
(49)
środa, 22 lipca 2015
Sen 299. Filozofia życia
Siedzieliśmy na tarasie. Na stoliku paliła się świeczka, nad nami skrzyły się gwiazdy, lekki wietrzyk dmuchał nam w twarze, a z wnętrza domu dobiegał przyjemny głos Jasona Donovana. Błękitnooki rozlał wino i z przymkniętymi oczami zanurzył usta w swoim pucharku. Oparł głowę na zagłówku i zapatrzył się w ciemne niebo. "Do pracy wróciła dziś Andrea i wdrażałem ją przez pół dnia", oznajmił. "To ta dziewczyna, która tak długo chorowała?", zapytałem. "Przykra sprawa. Uważam, że nie jest jeszcze gotowa. Ma trudności z koncentracją, zawiesza się i gubi w projektach." "Potrzebuje trochę czasu, to chyba normalne po tak długiej nieobecności", sięgnąłem po papierosa. "Poczułem się strasznie głupio, gdyż wszedłem do jej biura i zastałem ją zapłakaną...", Błękitnooki opuścił głowę. "Jej mąż robił jakieś zdjęcia w górach i spadł z ponad sześćdziesięciometrowej skały. Znaleźli go dopiero po czterech dniach. Z tego co wiem, przestrzegano go, że teren jest trudny, a ten się uparł i pojechał, i to jeszcze sam", opowiadał. "Skusił swój los", pokiwałem głową i wychyliłem do dna swoją porcję wina. "Los losem, życie życiem, Bóg Bogiem, a i tak kończymy wszyscy tak samo - w piachu - nadzy, samotni, porzuceni i zapomniani", uniósł się nieco w fotelu i sięgnął po paczkę fajek. Skrzywiłem się, ale nie skomentowałem. "Gdy stykam się z takimi historiami, kompletnie przestaję wierzyć w Bożą sprawiedliwość i staję okoniem", kontynuował swój wywód. "To wierutna bzdura, że Bóg kocha wszystkich tak samo i że ludzie mają równe szanse. Dlaczego karani są przeważnie ci dobrzy i cierpią ponad swoje siły?" Spojrzał na mnie i oczekiwał odpowiedzi. "Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie", odparłem i zapaliłem kolejnego papierosa. "Prawdopodobnie każdy z nas musi się czymś wykazać w trakcie swojego życia - zaradnością, troską, miłością, pracą, poświęceniem lub całkowitą głupotą, cynizmem albo lenistwem. To jakieś zadanie do wykonania.", dodałem po chwilowym zastanowieniu. "Niektórzy nie dostali szansy na TO wykazanie się i ponieśli karę zbyt wcześnie", zauważył, a ja wyczułem aluzję. "Pamiętasz Weronikę?", Błękitnooki zmienił myśl, dostrzegając niepokój na mojej twarzy. "Gdzie był Bóg, gdy jej samochód zmiażdżyła ciężarówka pijaka?! Połowa ludzi z naszego roku była na pogrzebie." Zapatrzył się w ciemność. "Może był przy niej, pomógł jej, by nie cierpiała zbyt bardzo..." odpowiedziałem chyba bardziej sam sobie niż jemu. Zwrócił się do mnie i chwycił za rękę. "Wierzysz w to?", zapytał. "Jeśli Bóg istnieje, chciałbym, by w takich chwilach nie opuszczał ludzi i był przy nich. Ufam, że przybiera wtedy różne postaci i niweluje strach i ból. Jest wtedy śpiewającym ptakiem, kroplą deszczu, promieniem słońca, ciszą, pięknym wspomnieniem, myślą o bliskich, światłem, nawet duchem babci, który wychodzi naprzeciw nam...", zasępiłem się. Patrzył na mnie długo i przenikliwie. "Wierzę w to, że ani mąż Andrei, ani Weronika, ani nawet Elbi, o którym myślisz, a nie mówisz mi tego głośno, nie byli w tamtej chwili sami. My też nie będziemy. Być może za 500 lat nikt nas nie będzie kojarzył, ale pamięć o każdym z nas została zapisana tam - wskazałem palcem na gwiazdy - i powrócimy, gdy nadejdzie nasz czas, narodzimy się na nowo, spotkamy się ponownie, zapoznamy, pokochamy i przeżyjemy życie tak, by w nieokreślonej przyszłości wrócić jeszcze raz, i potem znów, i znów..." Uśmiechnął się i położył głowę na moim ramieniu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo podoba mi się taka filozofia życia. Jednak czegoś w tym wszystkim nie rozumiem. Tej, że tak to okreslę, dwoistości istoty Elbiego. Występuje jako martwy (utonął w dzieciństwie) i jako żywy (odszedł). To dwie różne osoby?
OdpowiedzUsuń